Autor: lola
Witajcie. Wpis dosyć długi, ale postanowiłam opisać Wam, jak było nad morzem, i co się działo. Wpis miał pojawić się od razu po powrocie, ale przez pewne wydarzenia wstawiam go dopiero teraz.
Życzę miłego czytania.
Na początku pragnę Wam zakomunikować, że wróciłam znad morza. Byłam w Jarosławcu. Jak już mówiłam wyjechaliśmy w nocy. Droga minęła nam spokojnie. Na miejsce dojechaliśmy ok. ósmej rano, rozpakowaliśmy się, i postanowiliśmy przywitać morze. Do morza był spory kawałek drogi, bo ok. kilometra, jak nie więcej. Ja lubię chodzić, więc mi to nie przeszkadzało, ale moja rodzinka oczywiście narzekała. A moja mamuśka podsumowała to tak: Wiecie? W takim wypizdówku to ja jeszcze nie byłam. Z plaży poszliśmy do miasta, coś zjeść i wróciliśmy do domku. Mama tata i siostra, poszli się przespać, bo byli zmęczeni, bo pokonaliśmy spory kawałek drogi, bo jakieś osiem kilometrów. Jak już Wam chyba wspominałam w poprzednim wpisie, byliśmy tam z siostrą mojej mamy Gośką. Ja i Gośka to zabójcza mieszanka. 🙂 Obie jak to mamuśka powiedziała jesteśmy szalone i zwariowane. No cóż… Może i tak jest. Domek wynajął nam przyjaciel Gosi, pan sławomir. Bardzo sympatyczny człowiek. Szybko się zaprzyjaźniliśmy i było bardzo wesoło. Ośrodek wypoczynkowy obok należał do pani Dorotki, z którą się zaprzyjaźniłyśmy. Dorotka ma ogromne poczucie humoru. Wieczorem dostaliśmy propozycję od Gośki: Czy idziemy na dyskotekę, oczywiście nie odmówiłam. Świetnie się bawiliśmy. Pojechaliśmy meleksem, z czego byłam bardzo niezadowolona, bo wolałam iść pieszo. Ale w końcu okazało się, że pieszo wróciliśmy. Następnego dnia, rano poszliśmy na plażę, posiedzieliśmy tam kilka godzin, i wróciliśmy do domku. Pan Sławomir ugotował obiad, i zaprosił nas i Dorotkę. Było bardzo zabawnie. I dorotka mówi do mojej mamy. Ania, jak Ty to nazwałaś? Pipidówek? Było mnóstwo śmiechu. Poprawiłyśmy ją z mamą, że nie pipidówek, tylko wypizdówek. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, włączyliśmy muzykę, i długo rozmawialiśmy. Niestety Dorotka do nas nie przyszła, bo ktoś do niej przyjechał, ale i tak było świetnie.
W środę rano rodzice pojechali do Darłowa, do Lidla, bo mama chciała kupić sobie żelazko, a ja z Gośką zostałyśmy w domku. Wypiłyśmy sobie kawę, pogadałyśmy, i poszłyśmy na plażę. Potem doszli do nas rodzice. Wieczorem wróciliśmy z plaży i rozpaliliśmy grilla przed domkiem. W czwartek zdenerwowałam się strasznie, ponieważ rozładował mi się telefon. Dobra, wszystko byłoby pięknie, ale… Wyjmuję ładowarkę, i… nie… coś mi tu nie pasuje. Kabel nie wchodzi do telefonu, no to wkładam go na różne sposoby. Co się okazało, ja jak to ja, mówiłam wam w poprzednim wpisie, że pewnie czegoś zapomnę, albo coś pomylę. Oczywiście, wzięłam nie ten kabel co trzeba było. No to co, trzeba szukać ratunku. Dorotka, nie ma nikt u Ciebie w ośrodku ładowarki do iphona? Nie wiem Lola, sprawdzę. Na moje szczęście, udało się pożyczyć ładowarkę. Wyszliśmy do miasta pochodzić po sklepach. Nie. nie wyszliśmy, pojechaliśmy, bo mojej rodzince i panu Sławkowi, nie chciało się iść pieszo. No i kto na tym ucierpiał? Oczywiście, że ja. Ale nie ważne. Wróciliśmy z miasta, przyszła Dorotka z mężem i wnuczkiem, i długo gadaliśmy. Dorotka uwielbia kłócić się z mężem dla żartu. Siedzimy, gadamy, i Dorotka mówi, no, to zapalę sobie, a ja nie. No, ostatniego, tylko jednego. Nie! Na co Dorotka, Prosił prosił, i uprosił. No i cóż. niestety zapaliła… Następnego dnia, pan Sławomir przyszedł do nas oznajmić nam, że ugotował obiad, i byśmy my niczego nie gotowali. Dzień spędziliśmy jak zwykle na plaży. Woda była ciepła, ale fale były dosyć duże. Moja mamuśka nawet się wywaliła w wodę. Było mnóstwo śmiechu. W sobotę dzień spędziliśmy dosyć leniwie, ponieważ pół dnia przeleżałam na leżaku. Panie Sławku, gdzie pan kupił ten leżak, bo wygodny…. Chwila ciszy. Lola w sklepie kupiłem.. No, logiczne, że w sklepie, ale w jakim? Ale niestety się nie dowiedziałam, bo Sławomir zapomniał. Wieczorem poszliśmy na dyskotekę pożegnalną. Poznałam tam Natalię, która jest ode mnie dwa lata młodsza, ale fajnie się gadało. Tańczę sobie z Dorotką, i podchodzi jej mąż Wiktor. Dorotka na to: Wiktor! Zajmij się małym! Idź z nim pograj w piłkarzyki, bo się nudzi. No już, bo ja z Lolą tańczę. No dobrze Niunia, spokojnie już idę. No normalnie kabarety z nimi. Koło godziny pierwszej w nocy poszliśmy jeszcze na plażę, i wróciliśmy do domku. W niedzielę rano spakowaliśmy się, poszliśmy do miasta a potem na plażę. Uwielbiam leżeć na plaży i słuchać fal. Więc zasnęłam sobie na dwie godzinki. Potem poszliśmy na obiad. Mieliśmy wyjechać o 16. ale tak dobrze nam się rozmawiało, że przedłużyliśmy sobie trochę, i wyjechaliśmy ok. 19. I mama na końcu powiedziała tak: Wiecie co? Wypizdówek, jak wypizdówek, ale to chyba najlepsze wczasy, na jakich byliśmy. i to prawda, towarzystwo było wspaniałe. I na drugi rok też się tam wybieramy.